środa, 11 stycznia 2012

Marek Krajewski - Dżuma w Breslau

Przedwojenny Wrocław w kryminale Marka Krajewskiego „Dżuma w Breslau” to miasto, gdzie na każdej ulicy jest dom publiczny, gdzie prostytutki bezwstydnie stoją na każdej przecznicy, gdzie ludzie stojący na czele instytucji, które ustawowo powinny strzec dobra publicznego, zawiązują tajne stowarzyszenie mizantropów, które, krótko mówiąc, tego dobra nie strzegą. To miasto zboczeńców, hedonistów, wyuzdanych degeneratów i najbardziej ekscentrycznych zbrodniarzy. Miasto, gdzie wszelka moralność sięgnęła bruku.
    Eberhart Mock, główny bohater powieści, staje się wybawcą Breslau. Akcja piątej części przygód Mocka rozgrywa się we Wrocławiu lat dwudziestych ubiegłego
wieku. Jest jeszcze nadwachmistrzem pracującym w policji obyczajowej i próbuje rozwiązać zagadkę bestialskiego zabójstwa dwóch prostytutek, którym morderca przed śmiercią wybił przednie zęby. Mock ma nadzieję, że jeśli uda mu się rozwiązać sprawę, będzie w końcu miał szanse awansu na stanowisko radcy kryminalnego. Gdy po aresztowaniu i przesłuchaniu - w swoim stylu - wszystkich alfonsów z Breslau Mockowi udaje się wreszcie ustalić tożsamość zamordowanych kobiet, wychodzi na jaw, że na narzędziu zbrodni, znalezionym na miejscu zdarzenia, znajdują się jego własne odciski palców.
    Eberhart Mock to postać wielowymiarowa - składa się z samych szarości i półcieni, a nie bieli i czerni. To twardy policjant, znający się dobrze na swoim fachu. To zwolennik nietypowych metod śledczych i miłośnik literatury klasycznej. I choć nie jest ideałem - ma przeróżne słabostki i niewolny od wad charakter - jednak osobiście dopinguję go w każdej sytuacji. Bohatera Krajewskiego szanuję za konsekwencję i zasady, skuteczność i umiejętność podnoszenia się z upadku. Czekam na kolejną książkę z tym bohaterem lub tego autora.

Adam Zieliński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz