poniedziałek, 16 stycznia 2012

Marek Niedźwiecki - Nie wierzę w życie pozaradiowe

Są tacy, którymi wstrząsnęło lądowanie człowieka na księżycu. Są i tacy, którzy do dziś wspominają zwycięski remis piłkarskiej reprezentacji Polski nad Anglikami na Wembley (podobno 17. października był w 1973 r. wyjątkowo piękny). Ja również mam swój „pamiętny” dzień – to pewien jesienny piątek sprzed 17 laty, kiedy to pierwszy raz w życiu usłyszałam w radiu Listę Przebojów Programu Trzeciego... Marek Niedźwiecki wywrócił mój muzyczny świat do góry nogami. W swoim pokoju zapełniałam półki kolejnymi kasetami, na których nagrywałam ulubione utwory, słałam do pana Marka smarkate listy i oczywiście, raz w tygodniu, zdobywałam kartkę pocztową, by móc oddać głosy na ukochaną listę. A po piątkowym wieczorze, przychodziła sobota i kolejny program pana Marka – Markomania... Dość szybko zorientowałam się jednak, że muzyka muzyką, ale to jednak niezwykła osobowość „Niedźwiedzia” przyciąga przed głośniki rzesze słuchaczy. Jego muzyczne opowieści, zapowiedzi, wywiady, poczucie humoru i niesamowite wewnętrzne ciepło sprawia, że uwielbiam pana Marka do dziś, nie robiąc mu wyrzutów, w związku z – krótkotrwałym na szczęście – odejściem z „Trójki”. Było więc pewne, że „Nie wierzę w życie pozaradiowe” będzie dla mnie lekturą obowiązkową. Książka wciąga od pierwszej strony, a prosty i bezpośredni język powoduje, że czytając ma się wrażenie, że oto słuchamy kolejnej audycji pana Marka. Snuje on opowieść o rodzinie, szkole, przyjaźniach, pierwszej miłości. I o tym, jak to skromny, chudy okularnik z prowincji spełnia powoli swoje największe marzenia o byciu radiowcem. „Niedźwiedź” to również podróżnik (fani wiedzą, że jego ulubionym wakacyjnym celem jest Australia), ale i samotnik. Samotność, która w jego życiu zagościła od samego początku, nie jest jednak czymś, nad czym pan Marek ubolewa. „To nie ja wybrałem samotność, to samotność wybrała mnie” mówi i jest w tym życiu szczęśliwy. Książkę „połyka się” w jeden dzień. Nie jest obszerna, ponadto atutem są liczne zdjęcia. Książka ma jednak wielu krytyków, dlatego ostrzegam: „Nie wierzę w życie pozaradiowe” jest książką przeznaczoną tylko dla „trójkofili” oraz wiernych fanów pana Marka.

Driada

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz