poniedziałek, 25 czerwca 2012

Henning Mankell – Nim nadejdzie mróz


 Gdy w mojej głowie przebrzmiały ostatnie słowa „Niespokojnego człowieka”, książki kończącej cykl o losach komisarza Kurta Wallandera poczułem pustkę.  Pustkę, że o to już nigdy więcej nie spotkam się z moim ulubionym bohaterem. Że przygoda, którą wspólnie przed chwilą przeżywaliśmy, była naszą ostatnią na tym padole zła, przemocy, tragedii i ludzkich łez.  Kurt odszedł na emeryturę. Oddał odznakę, zdał broń i teraz siedzi na werandzie swego domu, patrząc jak świat w szaleńczym tempie wiruje wokół niego, a on… a on może w końcu przystanąć, by w spokoju odpowiedzieć sobie na nurtujące go od wielu lat pytanie – dokąd zmierza współczesna Szwecja? 

Każda seria, choćby nie wiem jak wspaniała musi, kiedyś się skończyć. Brak pomysłów, zmęczenie materiałem, śmierć twórcy, nowe wyzwania, powodów jest wiele, efekt na ogół ten sam, rzesze zrozpaczonych fanów. Wydawnictwo W.A.B., odpowiedzialne za dystrybucją książek Mankella w Polsce, jakby od dłuższego czasu przygotowywało się na taki obrót sprawy. Nie jest wszak tajemnicą, iż oprócz właściwego cyklu powstało jeszcze parę innych pozycji, w których komisarz odgrywał, jeżeli nie główną, to z pewnością ważną rolę. Przykładem może być powieść „Nim nadejdzie mróz”. 
 „Nim nadejdzie mróz” stanowi w pewnym sensie kontynuację drobnego wątku, jaki został zarysowany pod koniec „Zapory”, jednej z części cyklu. Dotyczy on Lindy, córki Wallandera, która w czasie wspólnego spaceru zwierza się ojcu ze swoich planów wstąpienia do policji:

-Wspominałeś, że ostatnio byłam tajemnicza – zaczęła. – I pytałeś, czym się zajmuję. Nie chciałam ci mówić, dopóki się nie zdecydowałam.
- Co chciałaś mi powiedzieć?
- Mam zamiar zostać policjantką. Zdawałam do Wyższej Szkoły Policyjnej.  Myślę, że się dostanę.
Wallander nie wierzył własnym uszom.
-Czy to prawa?
-Tak.*

Koniec lata 2001 roku. Ukończywszy szkołę policyjną, Linda wraca do rodzinnego Ystad, gdzie za niedługi czas rozpocząć ma pracę w tamtejszym komisariacie. Nie mogąc doczekać się dnia, kiedy po raz pierwszy założy mundur, postanawia odnowić stare znajomości. Gdy pewnego dnia, jedna z jej koleżanek znika w tajemniczych okolicznościach, rozpoczyna na własną rękę śledztwo mające na celu odnalezienie zaginionej. W między czasie, policja zostaje anonimowo powiadomiona o płonących łabędziach nad jednym z jezior, a w pobliskich lasach w brutalny sposób zostaje zamordowana starsza kobieta. Na pierwszy rzut oka wszystkie te wydarzenia nie mają ze sobą nic wspólnego. Wallander próbując złapać zabójcę kobiety początkowo, więc lekceważy teorię córki, jakoby te sprawy coś łączyło. Podążając każdy z osobna własnymi ścieżkami odkrywają coraz to nowsze fakty przekonując się, że to raptem preludium, wierzchołek góry lodowej czegoś, czego w ogóle się nie spodziewali. Czy uda im się zapobiec większej tragedii, jaką zaplanował przywódca tajemniczej sekty? Zresztą, kim jest ten człowiek? Gdzie go szukać? I najważniejsze, co tak naprawdę planuje?

W swoich książkach kryminalnych Henning Mankell kładzie zawsze nacisk na dwa elementy, to jest złożoność śledztwa oraz otaczające je tło społeczne. Nie inaczej jest też w powieści „Nim nadejdzie mróz”. Śledztwo, czy też w tym przypadku śledztwa prowadzone są przez bohaterów w bardzo skrupulatny sposób, mozolnie zbierają dowody, sprawdzają każdy, najmniejszy trop, przyglądają się po kilka razy wszystkim śladom, robią wszystko, aby tylko przybliżyć się do rozwiązania. Nie brakuje przy tym spięć, kłótni, wzajemnych oskarżeń. Jak to w rodzinie, ktoś powie. Jednak większość fanów komisarza będzie przecierać oczy ze zdziwienia czytając, że ten na ogół sympatyczny facet w jednej chwili potrafi stracić panowanie nad sobą, że nie znosi sprzeciwu, że tak naprawdę u najbliższych wywołuje strach. Mankell tym razem o wiele więcej miejsca poświęcił na opisy panujących relacji pomiędzy ojcem,a córką. O tym, jaki Kurt jest prywatnie dowiadujemy się z licznych przemyśleń oraz wspomnień Lindy. I muszę przyznać, obraz komisarza, jaki w nich jest kreowany raczej nie wpływa korzystnie na jego wizerunek. Zresztą czuć, iż motyw miłości rodzica do dziecka i toksyczność, jaka może z niej wynikać dominuje w tej książce. I nie chodzi tylko o relacje między głównymi bohaterami, gdyż problem ten sięga o wiele dalej. Obejmuje w znacznym stopniu postacie dalszego planu. 

Na podstawie książki „Nim nadejdzie mróz” powstał pierwszy odcinek, o tym samym tytule, szwedzkiego serialu zatytułowanego „Wallander”. Serialu moim zdaniem świetnego, oddającego rewelacyjnie klimat prozy Mankella. Z innych ciekawostek, o jakich należy wspomnieć, to pojawienie się Stefana Lindmana, bohatera znanego z powieści „Powrót nauczyciela tańca”. Jako nowy kolega z pracy, dzielnie wspiera wysiłki komisarza w schwytaniu mordercy. Wpada też w oko Lindzie…
Miłośnikom twórczości Mankella, „Nim nadejdzie mróz” powinien przypaść do gustu. Fakt, że pierwsze skrzypce gra tutaj córka Kurta, nie przeszkadza. Komisarza i tak jest tu dużo.  Przeciwnicy, z kolei znów będą mogli przyrównywać akcję do ciągnących się w nieskończoność flaków z olejem. Mnie, jako osoby przynależącej do tej pierwszej grupy, książka nie zawiodła – piątka.

* Fragment pochodzi z książki „Zapora”, przeł. Irena Kowadło-Przedmojska. - Warszawa : Wydawnictwo W.A.B., 2008

quidam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz