czwartek, 30 sierpnia 2012

Bram Stoker - Dracula

Młody, obiecujący prawnik Jonathan Harker wyrusza do Transylwanii, aby dopełnić ostatnich formalności związanych z kupnem przez hrabiego Draculę posiadłości w Londynie. Zachwycony gościnnością hrabiego bagatelizuje z początku nienaturalne wydarzenia, jakie mają miejsce wokół niego. Z czasem jednak zaczyna dostrzegać coraz to dziwniejsze zachowanie gospodarza, a początkowa sympatia przeradza się w strach przed nim. Odkrywając mroczne sekrety Draculi uświadamia sobie, że tak naprawdę cały czas był jego więźniem i niewiele wskazuje, aby miał z tej kabały wyjść cało. Mimo to postanawia uciec. Szczęśliwie dociera do Budapesztu, gdzie w tamtejszym szpitalu powoli dochodzi do siebie po traumatycznych wydarzeniach, związanych z pobytem i ucieczką z Transylwanii. W tym samym czasie hrabia Dracula, będąc już w Anglii, rozpoczyna w najlepsze swoją krwawą działalność.

Sięgając po „Draculę” byłem ciekaw, czy, a jeśli tak to jak bardzo zestarzała się ta książka. W końcu od jej napisania minęło już ponad sto lat. To dużo, zważając jak bardzo zmieniała się literatura w ostatnich dziesięcioleciach pod względem językowym, stylistycznym, czy światopoglądowym. Czy najsłynniejszy na świecie wampir jest jeszcze w stanie skutecznie przerazić współczesnego czytelnika? Rywalizować o palmę pierwszeństwa pod względem popularności, ze swoimi młodszymi pobratymcami, choćby z tymi z sagi „Zmierzch”? A może jego czas już przeminął, a w naszej świadomości istnieje jedynie jako patron, ojciec chrzestny dzisiejszych wampirów?

Na początku muszę zaznaczyć, iż moim zamierzeniem nie była chęć zdyskredytowania dzieła Stokera. Nie miałem zamiaru również przed nikim stawiać, a tym bardziej udowadniać tezy o zestarzeniu się „Draculi”. Interesowało mnie tylko, czy przeciętnemu miłośnikowi fantastyki, za jakiego się uważam, książka przypadnie do gustu. Czy świat wykreowany w powieści zaintryguje mnie, czy okaże się lekko naiwny. Jednym słowem chciałem poznać losy legendarnego księcia ciemności i skonfrontować jego wizerunek z moimi wyobrażeniami na temat wampirów.

„Dracula” jest powieścią epistolarną, co oznacza, że cała historia została przedstawiona w formie chronologicznie ułożonych fragmentów z pamiętników oraz z listów wysyłanych do siebie nawzajem przez bohaterów. Niekiedy akcja dodatkowo uzupełniana jest artykułami z lokalnej gazety. Niezależnie jednak od autora danej notatki, otrzymujemy szczegółowy zapis wydarzeń, poznajemy myśli bohaterów. Także same notatki wiele mówią o osobach je sporządzających. W jakim danym momencie były nastroju, czy pisały pod presją czasu. Jedynie zamiary i myśli Draculi są nam nieznane. Potęguje to tylko atmosferę grozy. Nie wiemy kiedy hrabia zaatakuje, ani kogo wybierze na swoją ofiarę. Pojawia się i znika. Jest postacią, która cały czas istnieje w naszej podświadomości, i która non stop krąży wokół nas.

To co najbardziej spodobało mi się w „Draculi” to bez wątpienia mroczny klimat. Od samego początku czuć, że to książka grozy. Jest coś niepokojącego w piórze Stokera. Na tym tle wspaniale prezentuje się tytułowy bohater. Prawdziwy, z krwi i kości wampir. Wysokie czoło, czerwone usta, blada skóra, no i przede wszystkim długie kły, stały się nieodzownym atrybutem każdego wampira. Z pozoru uprzejmy, szarmancki, w rzeczywistości podstępny, fałszywy oraz pozbawiony uczuć zabójca. Ideał zła. Nie dziwi więc sława, jaką zyskał i którą nieprzerwanie cieszy się od tylu lat. Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku pozostałych bohaterów. Niby każdy z osobna posiada indywidualne cechy, jednak ich konstrukcja oparta została na tym samym schemacie. Mężczyźni to prawdziwi dżentelmeni, honorowi, szlachetni, z kolei kobiety zawsze piękne, zaradne, gotowe do poświęceń. No i wszyscy skorzy są do zaprzyjaźniania, wystarczy tylko jedno dobre słowo, drobny gest. Wiem, że taka postawa charakterystyczna była dla epoki, w której żył autor, jednak dziś wygląda to bardzo sztucznie. Czasem wręcz żałośnie. Niemniej, jeżeli przymkniemy oczy na konwenanse bohaterów, otrzymamy niezwykle interesującą, trzymającą w napięciu książkę. Książkę, w której strach kreuje się poprzez nastrój, a nie hektolitry krwi i wyprute flaki. Warto po nią sięgnąć, choćby ze względu na Draculę. Dla miłośników wampirów, pozycja obowiązkowa, dla pozostałych czytelników literatura mocno polecana.

quidam