piątek, 1 kwietnia 2016

Sarah Waters – Pod osłoną nocy

Lata czterdzieste, Londyn. „Pod osłoną nocy” to przede wszystkim kilka twarzy Londynu i poplątanych zdarzeń. Mieszkają tu: piach, lęk, miłość i trochę słońca. I wojna, która jednak nie gra pierwszych skrzypiec w historii. O czym opowiada Sarah Waters?

Kiedy dwa tygodnie temu na regale dojrzałam jej kolejną (choć nie według chronologii wydań) powieść, wiedziałam już, że nie możemy się minąć. Przyznam, że nie do końca rozumiem, z czego wynika mój pociąg do jej pisarstwa, bo zdecydowanie nie jest to typ książek, które „wciągają” od pierwszych stron, a wręcz przeciwnie – to pozycje, które bardzo powoli, acz konsekwentnie, wchłaniają czytelnika do środka. Może w tym tkwi haczyk. Są intrygujące, jednak intrygujące nieoczywiście. Fabuła zwykle płynie z wolna, napięcie rodzi się gdzieś podskórnie, i choć zwroty akcji nie są autorce obce, to przychodzą lekko i swobodnie, niemal spodziewanie.

Sarah Waters to brytyjska pisarka, znana przede wszystkim z powieści w stylu wiktoriańskim, w których sensacja, zagadka i miłość przeplatają się w zawiłym tańcu. Brzmi typowo, prawda? Jednak miłość u pani Waters zawsze jest niebanalna i szczególna. To  prawdziwa specjalistka w dziedzinie homoseksualnych powieści historycznych, która w swoim zamiłowaniu jest niezwykle konsekwentna. W powieściach zmieniają się postaci, czasy, konwencje – jednak zawsze, niezmiennie możemy spodziewać się skomplikowanych kobiecych relacji i, powtórzę to, Londynu.

„Pod osłoną nocy” nie jest najnowszą pozycją autorki, lecz w zbiorach biblioteki pojawiła się stosunkowo niedawno. Akcja toczy się w latach czterdziestych dwudziestego wieku i przepływa niemal na zderzeniu dwóch przeciwstawnych światów: wojennego i powojennego. To różnica  miesięcy, czasem lat, które stają się granicą nie do przekroczenia, zmieniając ludzi nie do poznania.

Trudno powiedzieć cokolwiek o fabule tak, by nie zdradzać za wiele. Wynika to ze szczególnej konstrukcji powieści, ponieważ tym razem Sarah Waters opowiedziała historię od końca. To świetny zabieg kompozycyjny, bardzo charakterystyczny dla niektórych pozycji kryminalnych. Być może w ten sposób autorka postanowiła zrekompensować swoim „kryminalnym” czytelnikom brak kryminalnego motywu, skutecznie. Sama, sięgając po książkę, pewna byłam, że na wzór jej innych powieści (jak: „Za ścianą”, „Niebanalna więź” czy nawet „Złodziejka”, w której intryga goni intrygę) będzie to kolejna historia pełna zagadek, tajemniczych morderstw, i śmierci.

W rzeczywistości, śmierci w „Pod osłoną nocy” nie brakuje, jednak tym razem nie jest ona efektem intryg, ale trudnych czasów, w które bohaterowie zostali wrzuceni. Nie ujmuje to pisarstwu autorki, której obyczajowo-psychologiczny dryg został zachowany w nieskażonym stylu. I to także urzeka. Zdolność płynięcia z prądem przy jednoczesnym waleniu się budynków,  przy subtelnym przeplataniu się historii bohaterów, przy towarzyszącym postaciom huku bombowców. To nieprzewidywalne i naturalne przeplatanie się losów osób, które nigdy miały się nie spotkać. Osób, które połączyła i podzieliła nie sama wojna, ale splot zbiegów okoliczności i uczuć. To wszystko sprawia, że opowieść wydaje się bardzo rzeczywista. I porusza.

Joanna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz