środa, 15 czerwca 2016

Emma Donoghue - Pokój

Szokująca, dziwna, trudna – tak mówią. Wzruszająca, przejmująca, niesamowita – tak też mówią. To jedna z tych historii, jakie znamy z mediów. Nieobce są nam nazwiska Natashy Kampush czy Josefa Fritzla. To głośne sprawy. I chociaż ta powieść jest fikcją, okazuje się, że niedaleko pada fikcja od rzeczywistości. „W Nazewnątrz jest wszystko. Jak tylko o czymś pomyślę, o nartach, fajerwerkach, wyspach, windach, jo-jo, zaraz sobie przypominam, że istnieją naprawdę, dzieją się w Nazewnątrz wszystkie razem. Głowa mi się od tego męczy (…) Ale mnie tam nie ma, mnie ani Mamy, tylko nas tam nie ma. Czy my jeszcze jesteśmy naprawdę?” – pyta pięcioletni Jack z powieści.

Mały Jack ma pięć lat. Od pięciu lat jego życie zaczyna i kończy się na jedenastu stopach  kwadratowych. Jedyną osobą, którą zna, jest jego mama. Jest jeszcze Stary Nick, który chyba nie jest do końca prawdziwy, bo przecież Jack go nie widuje. Czasem słyszy jego głos, jak przychodzi i mówi coś do mamy. Wtedy Jack musi chować się w szafie. Może więc Stary Nick istnieje. Jack zna też postacie z telewizji, ale nie wie, które z nich są prawdziwe. Trawa, drzewa, ptaki, nawet kwiaty i psy – to tylko obrazki z ekranu, które mieszkają w telewizorze. Przecież świat kończy i zaczyna się tutaj. A może nie?  Mama próbuje go przekonać, że telewizja pokazuje mu świat z „nazewnątrz”. Ale Jack nie wierzy. Jak miałby wierzyć? Nigdy tam nie był.

„Pokój” to powieść wydana ponad pięć lat temu, ale naprawdę głośno zrobiło się o niej dopiero po rozdaniu tegorocznych Oscarów. Wszystko dzięki ekranizacji (reż. Lenny Abrahamson), która poruszyła serca widzów i jurorów. „Pokój” zyskał rozgłos zdobywając nie tylko Oscara, ale też trzydzieści innych nominacji i siedem prestiżowych nagród filmowych. Pamiętając, że w większości przypadków książka bije na głowę swoje ekranizacje, a film mnie przekonał –    sięgnęłam po książkę. Czyta się ją naprawdę szybko. Dzięki wciągającej, przejmującej fabule oraz niekończących się dialogach tekst płynie przez palce i kończy się szybciej niż można by się tego spodziewać. Ukazanie rzeczywistości z perspektywy pięciolatka to główny walor tej historii. Jack pokazuje nam świat zupełnie niezrozumiały, wykraczający poza zdolności pojmowania dorosłych. To jednocześnie świat, który nam wydaje się potworny i smutny, a który dla niego jest domem. Prawdziwym i jedynym domem, jaki zna.

To dobra pozycja, szczególnie dla osób, które lubią sobie nad książką popłakać, choć nie tylko. Dzięki szczególnej narracji ta smutna historia nie zamieniła się w typowego wyciskacza łez. Jest tam tez wiele ciepłych, dobrych momentów, na które warto zwrócić uwagę. Dobrze czasem przeczytać coś podobnego.

Joanna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz