poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Paulina Młynarska - Jeszcze czego!

Po książkę Pauliny Młynarskiej sięgnęłam z czystej ciekawości. Bo gdzieś słyszałam, bo coś widziałam, ale właściwie to nic o niej nie wiem. Autorka była dla mnie jedną z wielu tajemniczych postaci z mediów, o której coś gdzieś, ale właściwie niewiele. Nie wiedziałam też, czy chcę się w to mieszać. Agresywna wręcz reklama na rozmaitych portalach nie zostawiła mi wyboru, a zakwalifikowanie jej do modnej grupy poradnikowo-motywująco-pobudzających kobiece energie książek sprawiła, że dałam się namówić. I co?

Spostrzeżenia autorki nie zaskakują, lecz nie pozostają bez echa. Prawdy, które przecież znamy, na nowo dobitnie wwiercają się w umysł. Poruszane są w niej codzienne problemy i te mniej codzienne, o których czasami słyszy się w mediach, które czasem dotykają każdej z nas. O świecie, który bardzo nie lubi kobiet. Ta książka oburza. Oburzają historie, które autorka wyciąga z cienia i rzuca nam na pożarcie, oburza społeczne przyzwolenie na przedstawione zachowania, oburza, że opisane zdarzenia są prawdziwe... Jednocześnie oburza sama Młynarska.

Autorka już na wstępie uprzedza, że książka będzie opierała się na pewnym uogólnieniu, by wyraźniej i dobitniej przedstawić ogrom problemu. Mnie to nie pomogło. Wrzucanie wszystkich do jednego przybrudzonego wora raziło przez całą lekturę. Jej sposób relacji, który mówi o tym, że wszyscy mężczyźni są źli (choć sama przyznaje, że nie są), sposób, w którym na podstawie kilku przykładów stara się zarysować niezwykle przykry obraz świata. Popieram jej dążenia do uświadamiania kobiet, jednak nie popieram skrajności. Młynarska bardzo w taką skrajność uderza.

Ta pozycja to zbiór mniej lub bardziej trafnych spostrzeżeń na temat otaczającej nas (kobiety) rzeczywistości, a jednocześnie spora dawka prywaty. W większej części nazwałabym ją po prostu biografią, bo historie z życia autorki są główną treścią, choć podaną jako udany przykład wojującej niezależnej kobiecości.

To nie jest zła książka, ale jej lektura sprawia, że na mężczyzn zaczynamy patrzeć podejrzliwie i spod byka. A ja nie wiem, czy o to chodziło.

Joanna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz