
Każda seria, choćby nie wiem jak wspaniała musi, kiedyś się
skończyć. Brak pomysłów, zmęczenie materiałem, śmierć twórcy, nowe wyzwania,
powodów jest wiele, efekt na ogół ten sam, rzesze zrozpaczonych fanów.
Wydawnictwo W.A.B., odpowiedzialne za dystrybucją książek Mankella w Polsce,
jakby od dłuższego czasu przygotowywało się na taki obrót sprawy. Nie jest
wszak tajemnicą, iż oprócz właściwego cyklu powstało jeszcze parę innych
pozycji, w których komisarz odgrywał, jeżeli nie główną, to z pewnością ważną
rolę. Przykładem może być powieść „Nim nadejdzie mróz”.
„Nim nadejdzie mróz”
stanowi w pewnym sensie kontynuację drobnego wątku, jaki został zarysowany pod
koniec „Zapory”, jednej z części cyklu. Dotyczy on Lindy, córki
Wallandera, która w czasie wspólnego spaceru zwierza się ojcu ze swoich planów
wstąpienia do policji:
-Wspominałeś, że
ostatnio byłam tajemnicza – zaczęła. – I pytałeś, czym się zajmuję. Nie
chciałam ci mówić, dopóki się nie zdecydowałam.
- Co chciałaś mi
powiedzieć?
- Mam zamiar zostać
policjantką. Zdawałam do Wyższej Szkoły Policyjnej. Myślę, że się dostanę.
Wallander nie
wierzył własnym uszom.
-Czy to prawa?
-Tak.*
Koniec lata 2001 roku. Ukończywszy szkołę policyjną, Linda
wraca do rodzinnego Ystad, gdzie za niedługi czas rozpocząć ma pracę w
tamtejszym komisariacie. Nie mogąc doczekać się dnia, kiedy po raz pierwszy
założy mundur, postanawia odnowić stare znajomości. Gdy pewnego dnia, jedna z
jej koleżanek znika w tajemniczych okolicznościach, rozpoczyna na własną rękę
śledztwo mające na celu odnalezienie zaginionej. W między czasie, policja
zostaje anonimowo powiadomiona o płonących łabędziach nad jednym z jezior, a w
pobliskich lasach w brutalny sposób zostaje zamordowana starsza kobieta. Na
pierwszy rzut oka wszystkie te wydarzenia nie mają ze sobą nic wspólnego.
Wallander próbując złapać zabójcę kobiety początkowo, więc lekceważy teorię
córki, jakoby te sprawy coś łączyło. Podążając każdy z osobna własnymi
ścieżkami odkrywają coraz to nowsze fakty przekonując się, że to raptem
preludium, wierzchołek góry lodowej czegoś, czego w ogóle się nie spodziewali.
Czy uda im się zapobiec większej tragedii, jaką zaplanował przywódca
tajemniczej sekty? Zresztą, kim jest ten człowiek? Gdzie go szukać? I
najważniejsze, co tak naprawdę planuje?
W swoich książkach kryminalnych Henning Mankell kładzie
zawsze nacisk na dwa elementy, to jest złożoność śledztwa oraz otaczające je
tło społeczne. Nie inaczej jest też w powieści „Nim nadejdzie mróz”. Śledztwo,
czy też w tym przypadku śledztwa prowadzone są przez bohaterów w bardzo
skrupulatny sposób, mozolnie zbierają dowody, sprawdzają każdy, najmniejszy
trop, przyglądają się po kilka razy wszystkim śladom, robią wszystko, aby tylko
przybliżyć się do rozwiązania. Nie brakuje przy tym spięć, kłótni, wzajemnych
oskarżeń. Jak to w rodzinie, ktoś powie. Jednak większość fanów komisarza
będzie przecierać oczy ze zdziwienia czytając, że ten na ogół sympatyczny facet
w jednej chwili potrafi stracić panowanie nad sobą, że nie znosi sprzeciwu, że
tak naprawdę u najbliższych wywołuje strach. Mankell tym razem o wiele więcej
miejsca poświęcił na opisy panujących relacji pomiędzy ojcem,a córką. O tym,
jaki Kurt jest prywatnie dowiadujemy się z licznych przemyśleń oraz wspomnień
Lindy. I muszę przyznać, obraz komisarza, jaki w nich jest kreowany raczej nie
wpływa korzystnie na jego wizerunek. Zresztą czuć, iż motyw miłości rodzica do
dziecka i toksyczność, jaka może z niej wynikać dominuje w tej książce. I nie
chodzi tylko o relacje między głównymi bohaterami, gdyż problem ten sięga o
wiele dalej. Obejmuje w znacznym stopniu postacie dalszego planu.
Na podstawie książki „Nim nadejdzie mróz” powstał pierwszy
odcinek, o tym samym tytule, szwedzkiego serialu zatytułowanego „Wallander”. Serialu
moim zdaniem świetnego, oddającego rewelacyjnie klimat prozy Mankella. Z innych
ciekawostek, o jakich należy wspomnieć, to pojawienie się Stefana Lindmana,
bohatera znanego z powieści „Powrót nauczyciela tańca”. Jako nowy kolega z
pracy, dzielnie wspiera wysiłki komisarza w schwytaniu mordercy. Wpada też w
oko Lindzie…
Miłośnikom twórczości Mankella, „Nim nadejdzie mróz”
powinien przypaść do gustu. Fakt, że pierwsze skrzypce gra tutaj córka Kurta,
nie przeszkadza. Komisarza i tak jest tu dużo.
Przeciwnicy, z kolei znów będą mogli przyrównywać akcję do ciągnących
się w nieskończoność flaków z olejem. Mnie, jako osoby przynależącej do tej
pierwszej grupy, książka nie zawiodła – piątka.
* Fragment pochodzi z
książki „Zapora”, przeł. Irena Kowadło-Przedmojska. - Warszawa : Wydawnictwo
W.A.B., 2008
quidam
quidam