
Magdalena Hannson, dziennikarka, powraca w rodzinne strony by odbudować się psychicznie po rozwodzie. Znajdując pracę w lokalnej gazecie pisze artykuły na temat tutejszej społeczności. Jeden z nich dotyczy tajemniczego zaginięcia szesnastoletniej Heddy. Gdy pewnego dnia zostaje znalezione ciało innej młodej dziewczyny, postanawia odkryć kto ją zabił i jaki ma to związek z zaginięciem Heddy. Dla osiągnięcia celu, nie zawaha się nawet zorganizować prowokacji dziennikarskiej.
Zaczynając czytać „Dziewczynę ze śniegiem we włosach” miałem obawę, czy główna bohaterka nie będzie bardziej przypominała policjanta, aniżeli osoby pracującej w mediach. Na szczęście nic takiego się nie dzieje. Ninni Schulman dosyć wiernie przedstawia środowisko dziennikarskie, ciągłą pogoń za newsami, rywalizację, kto pierwszy przedstawi sensacyjne informacje. Dlatego Magdalena co chwilę wydzwania do zaprzyjaźnionych stróżów prawa z nadzieją, że usłyszy od nich coś, co pozwoli jej wyprzedzić konkurencję choćby o ten jeden krok. W taki też sposób uzyskuje większość danych, przydatnych w prowadzonym przez nią śledztwie.
„Dziewczynie ze śniegiem we włosach” to bardzo dobry kryminał, z ciekawie zarysowanymi postaciami, interesująco poprowadzoną akcją oraz z typowo skandynawskim klimatem. Niewątpliwie dużym atutem jest tutaj forma prowadzenia śledztwa przez bohaterkę. Magdalena nie wymachuje żadną plakietką, podając się za gliniarza, nie zgrywa super bohatera, wykorzystuje tylko wiedzę i możliwości, jakie niesie ze sobą praca dziennikarza. Dzięki temu odnieść można wrażenie, że książka ta jest niezwykle realistyczna, że opisuje wydarzenia, które faktycznie mogły mieć miejsce i kto wie, może w dużym procencie tak faktycznie było…
quidam