Zawsze mnie intrygowało, jak wygląda współpraca dwóch
pisarzy piszących wspólnie powieść. Czy w kwestiach spornych dochodzi między
nimi do ostrych kłótni, czy decydują się na przysłowiowy rzut monetą? Może
istnieje podział na tego bardziej i mniej ważniejszego? Do kogo należy
ostateczny głos? A styl? Przecież każdy z nich pisze inaczej. Ile jest więc w książce jednego, a ile drugiego? Zdaję
sobie sprawę, że tego typu dywagacje schodzą na dalszy plan, w momencie kiedy
otrzymujemy owoc owej kooperacji. Nie ważne wtedy staje się, kto co wymyślił, lecz
efekt końcowy. Z tym niestety różnie bywa. Czasem są to udane rzeczy, a czasem
nie. W przypadku „Bestii” na szczęście nie mamy do czynienia z czymś słabym,
kiepskim, ale z interesująco opowiedzianą historią.
Książka rozpoczyna się dość mocno, od opisu początkowej fazy
brutalnego gwałtu na dwóch nieletnich dziewczynkach. Autorzy ewidentnie chcieli
wstrząsnąć czytelnikiem, przywalić mu centralnie między oczy. Robią to jednak z
dużym wyczuciem. Nie epatują przemocą, nie gorszą. Po przeczytaniu tego
fragmentu byłem bardziej w szoku, aniżeli czułem niesmak. Później powieść już
nie wzbudza aż takich emocji, co wcale nie rzutuje negatywnie na jej poziom. Panowie
umiejętnie budują napięcie i gdy wydaje się, że wszystko zmierza do
szczęśliwego zakończenia wprowadzają element, który znacznie komplikuje całą akcję.
Ciekawym pomysłem, choć nie wiem czy zamierzonym, jest brak
głównego bohatera. Wprawdzie „Bestia” rozpoczyna serię kryminałów, opartych na
losach dwójki policjantów Ewerta Grensa i Svena Sundkvista, to tutaj nie pełnią
oni pierwszoplanowych ról. Jak już wcześniej wspomniałem nikt tego nie robi.
Każda postać, nawet jeżeli pojawia się tylko na chwilę, znacząco wpływa na
rozwój dalszych wydarzeń. To tak jak z puzzlami, gdzie po dodaniu kolejnych
fragmentów naszym oczom ukazuje się
coraz wyraźniej układany obrazek. W książce obrazek ten przybiera postać
jednego z wielu występujących równolegle względem siebie wycinków rzeczywistości,
z których zbudowany jest świat. Gdzieś w danej sekundzie rodzi się dziecko,
gdzie indziej ktoś umiera, gdzieś toczy się wojna, a pod naszymi oknami
rozgrywany jest mecz piłki nożnej. Wszystkie te zdarzenia, choć niemające z
sobą nic wspólnego, są konsekwencją innych zdarzeń i zarazem stanowią punkt
zapalny dla tego co wydarzy się w przyszłości. U autorów wszystko zaczyna się,
gdy w drodze na badania, z więziennej furgonetki ucieka groźny przestępca. W
pościg za zbiegiem ruszają policjanci. W międzyczasie zostaje zamordowana
kilkuletnia dziewczynka. Na pierwszy plan wysuwa się jej ojciec. Później do gry
wchodzi prokurator, a następnie osoby odsiadujące kary w jednym z szwedzkich
więzień. Oczywiście po drodze spotkamy strażników więziennych, parę staruszków,
przedszkolankę, czyli tych wszystkich ludzi, tworzących tło dla historii,
będących przypadkowymi świadkami zdarzeń, a zarazem mającymi coś do
powiedzenia.
Anders Roslund i Börge Hellström „Bestią” debiutują jako
duet i jako pisarze w ogóle. I robią to w najlepszy z możliwych sposobów.
„Bestia” bardzo szybko staję się bestsellerem, nagrodzona zostaje m.in. „Szklanym Kluczem” za najlepszy kryminał napisany w
krajach nordyckich. Choć porusza ona niezwykle trudny oraz kontrowersyjny
temat, do jakich bez wątpienia należy pedofilia, czyta się ją zadziwiająco
dobrze. Nie bez znaczenia ma tutaj doświadczenie autorów. Praca w telewizji,
czy w ośrodku zajmującym się molestowanymi dziećmi sprawia, iż panowie wiedzą co
zrobić by nie popaść w sztuczny dramatyzm, niepotrzebny patos lub tani
sentymentalizm. Szczerze polecam.
quidam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz