niedziela, 31 lipca 2016

Roman Kołtoń – Deyna czyli obcy

Cenię Romana Kołtonia za wiedzę jaką posiada na temat piłki nożnej i za to jak o niej mówi, umiejętnie łącząc pasję, z wyważonymi i przemyślanymi wypowiedziami. Bez wątpienia należy do grupy dziennikarzy, których z przyjemnością się słucha. Dlatego byłem pewien, że biografię Kazimierza Deyny, jednego z największych wirtuozów biegających kiedykolwiek na światowych boiskach będzie się bardzo dobrze czytało. I nie pomyliłem się. Roman Kołtoń w swoim charakterystycznym stylu przybliża postać wielokrotnego kapitana Legii Warszawa i reprezentacji Polski. Tłumaczy, skąd wynikał jego fenomen oraz próbuje odnaleźć przyczynę, dlaczego tak wielu kibiców go nienawidziło, dając bodaj największy tego wyraz w trakcie pamiętnego meczu pomiędzy Polską a Portugalią w 1977 roku.

Punktem wyjściowym, od którego Roman Kołtoń rozpoczyna swą opowieść jest zdjęcie przedstawiające sir Stanleya Rousa (szef FIFA) w towarzystwie trójki największych bohaterów X Mistrzostw Świata, Franza Beckenbauera, Johana Cruijffa i Kazimierza Deyny. Każdy z nich jako piłkarz wyprzedzał swoją epokę. Każdego z nich określano mianem geniusza. Świat był u ich stóp i tylko jednemu nie było dane w pełni z tego skorzystać. Lubański, Szarmach, Kasperczak… no i oczywiście również Deyna mieli to nieszczęście, że urodzili się po niewłaściwej stronie muru. W najlepszych latach ich kariery musieli biegać po krajowych boiskach, choć interesowały się nimi największe tuzy na czele z Realem Madryt i Bayernem Monachium. Ktoś zapewne powie, iż dzięki temu nasza liga była jedną z najlepszych w Europie, czymś normalnym było widzieć nasze kluby grające na poziomie ćwierćfinałów w najważniejszych rozgrywkach klubowych. Zgoda, tylko z drugiej strony, czy nazwisko Deyna, zwłaszcza u młodszych kibiców, znaczy dziś tyle co Beckenbauer lub Cruijff? No i zasadnicze pytanie, czy gdyby kariera Deyny potoczyła się inaczej żyłby ciągle wśród nas…

Nie jest tajemnicą, że myśląc o Kazimierzu Deynie staje nam przed oczami obraz osoby przede wszystkim skrytej, małomównej, zamkniętej w sobie, tymczasem w książce poznajemy troszeczkę innego „Kazika”. Henryk Kasperczak określa go nawet mianem „dowcipnego człowieka”. Jednak popularny „Kaka” ma też swoje ciemne strony. Wiąże się to głównie z frustracją wynikającą z niemożliwości wyjazdu na zachód. To, plus oderwanie od realiów życia codziennego, widoczne jest często w wywiadach udzielanych przez Deynę w drugiej połowie lat 70. Zapewne nie jeden kibic piłkarski pomyślał wtedy: „panu piłkarzowi coś się w głowie poprzewracało”.

Roman Kołtoń przygotowując się do napisania książki wykonał kawał dobrej roboty. Przejrzał dziesiątki publikacji, artykułów i wywiadów z Kazimierzem Deyną, jakie ukazały się w latach 70 i 80 ubiegłego wieku. Dotarł do ludzi, którzy znali go osobiście. Niestety albo „stety”, skupił się wyłącznie na Deynie jako piłkarzu - jak postrzegał świat jako piłkarz, jak myślał jako piłkarz. A przecież był on też mężem i ojcem, bratem i kolegą. Brakuje mi tutaj również wypowiedzi osób wygwizdujących Deynę, gdy ten występował w barwach narodowych. Może ciężko do nich dotrzeć, może dziś się wstydzą swego zachowania, lecz tylko oni tak naprawdę mogliby powiedzieć, dlaczego go nie znosili.

„Deyna czyli obcy” jest książką pięknie wydaną, wzbogaconą licznymi fotografiami i anegdotami. Autor nierzadko na tle losów Deyny, przybliża realia polskiej piłki w czasach PRL. Jest się czasem z czego pośmiać, choćby wtedy, gdy Włodzimierz Lubański zabiegał o zgodę na przejście do zagranicznego klubu. Otrzymał ją „ze względu na nieodwracalne zmiany sprawnościowe, jakie zaszły w moim organizmie po kontuzji kolana i dwóch operacjach”*. Przyznać trzeba, że z taką adnotacją raczej mógł zapomnieć o wyjeździe. Na szczęście udało się zmieniać uzasadnienie: „Ze względu na trudne warunki klimatyczne w Polsce wskazane jest, by dalsza sportowa kariera obywatela Włodzimierza Lubańskiego przebiegała w kraju o ciepłym i łagodnym klimacie”** Dziś chyba jest to nie do pomyślenia.

quidam

* R. Kołtoń, Deyna czyli obcy, Poznań 2014, s. 99
** R. Kołtoń, Deyna czyli obcy, Poznań 2014, s. 99