niedziela, 14 grudnia 2014

Ninni Schulman - Dziewczyna ze śniegiem we włosach

Styczeń, minus 26 stopni, szwedzka prowincja, czy można wyobrazić sobie lepszą scenerię do popełnienia zbrodni? Dookoła śnieg, siarczysty mróz i ten niepokojący spokój, zwiastujący wydarzenia, które na zawsze odmienią przynajmniej kilku osobom życie. Skandynawscy autorzy kryminałów, jak nikt inny potrafią nadać swoim książkom specyficzny, ponury, a zarazem hipnotyczny nastrój. I nie chodzi tu, że zima, że mróz, bo nawet jeżeli akcja rozgrywa się w najcieplejsze dni lata, to i tak wyczuwalna jest aura mroku, ciężkości. Nie inaczej sprawa wygląda w „Dziewczynie ze śniegiem we włosach”. Już pomijam morderstwo, czy też bardziej egzekucję, której jesteśmy świadkami zaraz na początku książki, ale sam sposób przedstawienia historii sprawia, iż z dużą przyjemnością przewracamy każdą kolejną kartkę.

Magdalena Hannson, dziennikarka, powraca w rodzinne strony by odbudować się psychicznie po rozwodzie. Znajdując pracę w lokalnej gazecie pisze artykuły na temat tutejszej społeczności. Jeden z nich dotyczy tajemniczego zaginięcia szesnastoletniej Heddy. Gdy pewnego dnia zostaje znalezione ciało innej młodej dziewczyny, postanawia odkryć kto ją zabił i jaki ma to związek z zaginięciem Heddy. Dla osiągnięcia celu, nie zawaha się nawet zorganizować prowokacji dziennikarskiej.

Zaczynając czytać „Dziewczynę ze śniegiem we włosach” miałem obawę, czy główna bohaterka nie będzie bardziej przypominała policjanta, aniżeli osoby pracującej w mediach. Na szczęście nic takiego się nie dzieje. Ninni Schulman dosyć wiernie przedstawia środowisko dziennikarskie, ciągłą pogoń za newsami, rywalizację, kto pierwszy przedstawi sensacyjne informacje. Dlatego Magdalena co chwilę wydzwania do zaprzyjaźnionych stróżów prawa z nadzieją, że usłyszy od nich coś, co pozwoli jej wyprzedzić  konkurencję choćby o ten jeden krok. W taki też sposób uzyskuje większość danych, przydatnych w prowadzonym przez nią śledztwie.

„Dziewczynie ze śniegiem we włosach” to bardzo dobry kryminał, z ciekawie zarysowanymi postaciami, interesująco poprowadzoną akcją oraz z typowo skandynawskim klimatem. Niewątpliwie dużym atutem jest tutaj forma prowadzenia śledztwa przez bohaterkę. Magdalena nie wymachuje żadną plakietką, podając się za gliniarza, nie zgrywa super bohatera, wykorzystuje tylko wiedzę i możliwości, jakie niesie ze sobą praca dziennikarza. Dzięki temu odnieść można wrażenie, że książka ta jest niezwykle realistyczna, że opisuje wydarzenia, które faktycznie mogły mieć miejsce i kto wie, może w dużym procencie tak faktycznie było…

quidam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz