środa, 11 stycznia 2012

Lothar-Günther Buchheim - Okręt (Das Boot)

Tak wiem, nie ocenia się książki po okładce, filmu po tytule, płyty po...., co jednak zrobić, gdy czasem w naszej głowie odzywa się jakiś głos, coś co mówi nam, „a może jednak warto zaryzykować?”. Jak wtedy postąpić? Przed takim dylematem stanąłem pewnego (nie pamiętam niestety już czy pięknego) dnia, kiedy stojąc w kolejce w Biedronce przeglądałem filmy na DVD po okazyjnej cenie 10 zł (a dokładnie 9.99 zł). Wśród nich znajdowały się dwie produkcje – amerykańska U-571, oraz niemiecka Okręt (Das Boot). Oba filmy dotyczyły drugiej wojny światowej, oba filmy opowiadały o walkach z udziałem łodzi podwodnych. Co wybrać? I wtedy poczułem, że muszę kupić Okręt.
Była to chwila, impuls. Co mną kierowało - nie wiem, fakt faktem był to strzał w dziesiątkę, a film stał się dla mnie jednym z najlepszych jakie kiedykolwiek widziałem. Nic więc dziwnego, że gdy tylko dowiedziałem się, iż powstał on na bazie książki Lothara Buchheima pod tym samym tytułem, od razu udałem się do biblioteki.
    Czy książka jest lepsza od filmu, a może film jest lepszy od książki? To nie jest teraz ważne i nie mam zamiaru nad tym się rozwodzić, gdyż i to, i to reprezentuje mistrzowski poziom. Lothar-Günther Buchheim pisarz, malarz, który w czasie drugiej wojny światowej pływał m.in. na łodziach podwodnych, wspaniale przedstawił życie w kilkunastometrowej „rurze”. Dokładnie opisał relacje między załogą w czasie wypływania w morze, jak i po spędzeniu na okręcie kilku miesięcy. Radość po zatopieniu wrogiej jednostki, strach, gdy w pobliżu wybuchały bomby głębinowe, w każdej chwili mogące trafić, zatopić łódź. Nie ma tu miejsca na propagandę, nie znajdziemy tu opowiastki, jak to bohaterska załoga, pod dowództwem genialnego kapitana zatopiła połowę floty przeciwnika. O nie! Jest tylko realizm i to on stanowi główną siłę książki, jak i filmu. Jedyne, co może utrudniać czytanie, to szczegółowe opisy urządzeń znajdujących się na łodzi podwodnej. Szkoda, że nie zostały one sfotografowane i umieszczone w książce, gdyż wtedy łatwiej byłoby zrozumieć fachową terminologię.
    Na koniec muszę napisać parę słów o ścieżce dźwiękowej do filmu. Jej autorem jest Klaus Doldinger (nie licząc dwóch utworów, skomponowanych przez zespół PD). Całość oparta na elektronice, wzbogacona gdzieniegdzie o brzmienie orkiestrowe, czy gitarę akustyczną, idealnie komponuje się z filmem, a i oddzielnie robi duże wrażenie. Motyw przewodni, patetyczny, wzbogacony o dźwięki sonaru, już na stałe zapisał się w złotą historię muzyki rozrywkowej.

***

Co do filmu U-571, miałem przyjemność go obejrzeć i więcej już tego nie zrobię – nie warto.

quidam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz