czwartek, 5 kwietnia 2012

Jo Nesbø – Trzeci klucz (Trylogia z Oslo, akt II)

Dwadzieścia pięć sekund. Tyle czasu na otwarcie sejfu ma kierownik oddziału jednego z banków w Oslo. Tylko tyle. Jeżeli nie zdąży zginie niewinny człowiek. Dwadzieścia cztery, dwadzieścia trzy... Paraliżujący strach, szok, lęk... Piętnaście, czternaście... Trzęsące ręce na próżno próbują z pęku kluczy wybrać ten właściwy. Pięć, cztery... Ostatni zamek. Dwa, jeden... Udało się. Teraz pozostaje jedynie spakować pieniądze. Sześć sekund później jest po wszystkim. Ale przestępca nie chwyta za torbę. Nie oddala się pośpiesznie z miejsca przestępstwa. Czas ucieka, policja w drodze, a on pochyla się do kobiety, którą w trakcie napadu trzymał na muszce, coś szepce jej do ucha, a następnie naciska na spust...
Stolicą Norwegii wstrząsa seria napadów na banki. Do złapania bandyty, nazwanego Ekspedytorem, powołana zostaje specjalna grupa śledcza, w skład której wchodzi komisarz Harry Hole. Szybko wychodzi na jaw, że praca w zespole dla takiego indywidualisty jak Harry, jest niczym innym jak trzymaniem psa na krótkiej smyczy. Nie zgadzając się z opiniami kolegów, postanawia więc wraz z nowo zatrudnioną policjantką samotnie podążać tropem przestępcy. Zadanie już i tak niełatwe, dodatkowo komplikuje śmierć cygańskiej artystki, w przeszłości kochanki komisarza. W prawdzie dowody wskazują na samobójstwo, sęk w tym, że to on jako ostatni widział ją żywą. A jeszcze większy sęk w tym, że nie wszystko z tego spotkania pamięta. Czy mógł przyczynić się w jakiś sposób do tej tragedii? Tajemnicze maile, jakie zaczyna otrzymywać tylko zdają się to potwierdzać.        
Drugi tom „Trylogii z Oslo” zachwyca. Tak po prostu. Nesbø jest mistrzem w zwodzeniu czytelnika. Niby daje wskazówki, niby przed każdym zakrętem umieszcza drogowskaz „Tędy do złapania przestępcy”, ale to ściema. Bezczelny żart pisarza. Na końcu i tak okazuje się, że prawdziwym winowajcą jest ktoś inny.
Co ciekawe, środki , jakie przeznacza na osiągnięcie tego efektu nie są jakoś szczególnie wyszukane. Poprzez misternie utkaną sieć zdarzeń, powiązań, autor umiejętnie kieruje akcją, tak że czytelnik nie jest w stanie ogarnąć wszystkiego co się wokół niego dzieje. A wtedy jak wiadomo nie trudno o błędną interpretację znaków, o błędne wysuniecie wniosków. Być może jednak tor naszego rozumowania jest słuszny, tylko Nesbø w sobie znany sposób sprawnie komplikuje oczywistość. Tak jakby konstruował akcję na kanwie pytania  „A co by było gdyby nie on...? ”. Zresztą, nie ważne jak, ważny jest piorunujący efekt końcowy i wypieki na twarzy w trakcie czytania kolejnych stron.
W „Trzecim kluczu” Harry prowadzi jeszcze jedno śledztwo. Związane jest ono z zabójstwem jego koleżanki, które miało miejsce w pierwszym tomie trylogii, zatytułowanym „Czerwone gardło”. Drobnymi kroczkami, bohater coraz bardziej przybliża  się do rozwiązania sprawy, jednak czy faktycznie zdemaskuje i ukarze tajemniczego Księcia musimy niestety poczekać do następnej powieści.
Na koniec wypadałoby napisać coś o wadach książki, a dokładnie o ich braku. Oczywiście, zawsze można się do czegoś przyczepić, coś wygrzebać, jednak z mojej strony byłoby to przysłowiowe szukanie dziury w płocie. Czepianie się dla samej idei czepiania. Powieść czyta się znakomicie, jednym tchem. Nic nie razi, nic nie kłuje w oczy. Każdy element, choć nierzadko niemiłosiernie poskręcany idealnie pasuje do kolejnego, tworząc obraz, który zaskoczy każdego.  
W 2010 roku Jo Nesbø został nominowany za powieść „Trzeci klucz” do nagrody Edgara Allana Poe. Ciężko się z tą nominacją nie zgodzić, gdyż jest to książka najkrócej mówiąc perfekcyjna. Kanon nie tylko skandynawskiego, ale ogólnoświatowego kryminału. Moim prywatnym zdaniem najlepsza część z całej trylogii. Mocna piątka.

quidam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz