środa, 11 stycznia 2012

Czy mężczyźni są światu potrzebni?

Zarówno tytuł wydanej w 2007 roku książki Janusza Leona Wiśniewskiego - „Czy mężczyźni są światu potrzebni?”, jak i jej okładka, na której widnieje męski akt, sugerują, że na pewno będzie to coś odmiennego niż pozostałe pozycje w dorobku autora. Jeśli chodzi o gatunek, to jest to, moim zdaniem, poradnik, który umieściłabym w tym samym nurcie co inne tego typu publikacje opisujące różnice płci ( jak np.: „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus” Johna Graya lub „Dlaczego mężczyźni kłamią, a kobiety płaczą” Allana i Barbary Pease).
    W trzynastu krótkich rozdziałach zawarta jest, jak słusznie zapowiedział wydawca, „porcja zaskakującej
wiedzy”, która może zarówno bawić, jak i oburzać. Znajdziemy tu informacje o tym, jak pożądają mężczyźni, o geografii intymnej mężczyzn, o kopulacjach, ejakulacjach czy składzie chemicznym spermy.
    Temat ludzkiej seksualności i rewolucji seksualnej poruszany był już we wcześniejszej, głośnej „Samotności w sieci”. Jeden z jej bohaterów – narkoman Jim, dziecko rewolucji seksualnej - który opowiada wulgarną historię swego przyjścia na świat, urodził się w 1953 roku, kiedy Ameryką wstrząsnął drugi raport Kinseya. (Dla niewtajemniczonych: Alfred Kinsey - amerykański badacz os, który zajął się badaniem ludzkiej seksualności i opublikował swoje dwa najważniejsze raporty: „Zachowanie seksualne mężczyzny” z 1948 roku i „Zachowanie seksualne kobiety” z 1953 roku. Drugi z raportów wywołał szok w społeczeństwie amerykańskim i przyczynił się do wybuchu rewolucji seksualnej).
    Na autora słynnego raportu, a w szczególności na badania Instytutu Kinseya jako wzór rzetelności naukowej oraz jego autorytet często powołuje się Wiśniewski, aby usprawiedliwić wiele dewiacji w dziedzinie ludzkiej seksualności oraz nachalnie, według mnie, promować zbytnią swobodę seksualną dziś.
    Z poradnika „Czy mężczyźni są światu potrzebni?” dowiadujemy się, że mężczyzna nie może być wierny jednej tylko kobiecie, że marzy o całym ich haremie, że „praktycznie wszystkie badania przeprowadzone w XX wieku i na początku XXI wieku potwierdzają smutną tezę, że w dziedzinie seksu mężczyźni potrzebują ( i poszukują) różnorodności” i „że gdyby nie zakazy społeczne i kaganiec moralny mężczyzna korzystałby bez wahania z absolutnej swobody seksualnej”, która „zapisana jest w męskich genach”.
    Naukowo można wiele udowodnić, ale i nauka może się przecież mylić. W 1990 roku wydana została książka „Kinsey - seks i oszustwo”, napisana przez Judith Reisman i Edwarda Eichela, w której autorzy dowodzą, jakoby badania amerykańskiego zoologa, których opublikowanie spowodowało wybuch rewolucji seksualnej, przeprowadzone były świadomie zwodniczo. Ponadto podważają ich rzetelność i twierdzą, iż były pozbawione naukowego charakteru, choć prace Kinseya są do dziś podstawą wiedzy przekazywanej w ramach programów edukacji seksualnej. W tym momencie ma się ochotę zapytać: „ Lecz cóż to takiego jest prawda?”
    Książka „Czy mężczyźni są światu potrzebni?”, wbrew temu, co sugeruje jej tytuł, wcale nie daje, moim zdaniem, odpowiedzi na postawione pytanie. Równie dobrze jej tytuł mógłby brzmieć „Podbrzusze mężczyzny: geografia intymna” (jak zatytułowany jest jeden z rozdziałów).

Grażyna Grajoszek



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz