poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Jacek Piekara - Ja, Inkwizytor. Głód i pragnienie

Nabił mi Piekara ćwieka swą najnowszą książką o przygodach Mordimera. Kierowany licznymi negatywnymi wypowiedziami na jej temat podszedłem do lektury z dużymi obawami. W końcu opinie typu najgorsza rzecz w twórczości autora, brak pomysłu, gniot, nie mogły napawać optymizmem. Nie pomagały nawet gdzieniegdzie pojawiające się pozytywne głosy. Przecież zagorzali fani łykną wszystko, tłumaczyłem sobie czytając co bardziej pochlebne słowa, a ja do nich przecież nie należę. Oczywiście przeczytałem wszystkie wcześniejsze części cyklu Inkwizytorskiego i nie uważam tego za stracony czas, ale też nigdy z wypiekami na twarzy nie wyczekiwałem na kolejne tomy. Nie inaczej było i tym razem. O najnowszej książce Piekary dowiedziałem się praktycznie tak jak zawsze, z księgarnianej witryny. Ładnie ułożony stosik „Głodu i pragnienia” wręcz przykuwał uwagę. Kwestią czasu pozostawało, kiedy wpadnie do mych rąk.

Jak już wcześniej wspomniałem, nim zabrałem się do czytania, przejrzałem w Internecie co o książce sądzą inni. Nie były to pochlebne recenzje. Przygotowany na najgorsze, ku mojemu zdziwieniu z każdą kolejną kartką stwierdzałem, że mam do czynienia ze „starym, dobrym” Piekarą. Specyficzny humor bohatera, charakterystyczny świat, interesująco opowiedziana historia, czyli wszystko to za co lubię i cenię cykl o Mordimerze Madderdinie. Na „Głód i pragnienie” składa się jedno króciutkie opowiadanie oraz tytułowa mini-powieść. „Wiewióreczka”, bo taką nazwę nosi opowiadanie, jest nieskomplikowaną historią, w której Mordimer musi wydobyć od pewnego nieuczciwego bankiera informację, gdzie ukrył skradzione pieniądze. Zadanie tylko z pozoru wygląda na proste, gdyż złodziej wykorzystując swój spryt robi wszystko by przechytrzyć przesłuchującego go inkwizytora.  „Głód i pragnienie” to już inny kaliber. Mordimerowi przyjdzie mierzyć się z przeciwnikiem niezwykle niebezpiecznym, jakiego na samym początku prowadzonego przez siebie śledztwa nawet nie przeczuwał spotkać. Wszystko zaczyna się od „prośby” przełożonego, który zleca młodemu inkwizytorowi, by odnalazł córkę jednego ze swoich dalekich krewnych. Sprawa początkowo banalna, z czasem coraz bardziej ulega komplikacji.

Co najbardziej rzuciło mi się w oczy i wzbudziło największe zdziwienie, to brak panicznego przerażenia u niektórych na dźwięk słowa inkwizytor, czego we wcześniejszych tomach praktycznie nie uświadczyliśmy.  Ba, nawet spotkać można sytuacje gdzie zwykli ludzie otwarcie podważają decyzje Mordimera, nie kończąc przy tym na stosie. Ale to praktycznie jedyne novum ,z jakim mamy do czynienia, reszta na szczęście pozostaje bez zmian. „Nasz uniżony sługa, pełen wiary i pokory zwalcza wszelkie oznaki zła oraz herezji w imię Jezusa Chrystusa, który zszedł z krzyża i ukarał swoich oprawców”.  

Dlatego dziwią mnie krytyczne oceny „Głodu i pragnienia”. Jasne, że nie mamy tu do czynienia z ambitną prozą zmuszającą nas do głębokiej refleksji na temat życia, sensu istnienia itp. Nie takie było zamierzenie autora. Te bez głębokiego dna historie mają przede wszystkim bawić czytelnika. Świat gdzie Jezus zszedł z krzyża i śmiercią ukarał swoich przeciwników może wywoływać kontrowersje,  może być nazywanym bluźnierczym. Ale to tylko tło, kreacja dla przygód głównego bohatera. Jeżeli ktoś liczył na rewolucyjne zmiany będzie zawiedziony. Tylko na czym miałyby one polegać? Jaki jest sens w usprawnianiu dobrze działającej maszyny? Mordimer żyje w takich czasach, a nie innych. Ważne by zdarzenia tworzące całość potrafiły nas zaciekawić. Moim zdaniem potrafią. 

Dla niewtajemniczonych należy wspomnieć, iż „Głód i pragnienie” jest kolejną częścią z serii „Ja, inkwizytor” poprzedzającej wydarzenia z głównego cyklu, o losach Mordimera. Poznajemy w niej Madderdina jako młodego, świeżo upieczonego inkwizytora, zdobywającego doświadczenia w zwalczaniu choćby najmniejszych oznak występków przeciw Bogu. Tutaj również Piekara wyjaśnia, czy też rozwija niektóre wątki, znane z podstawowego cyklu. Niemniej nie ma większego znaczenia od jakiej książki zaczniemy zapoznawanie się z całością. Każda pozycja stanowi integralną całość w niewielkim stopniu nawiązując do wcześniejszych części.

quidam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz