środa, 9 grudnia 2015

Krystyna Janda – Moja droga B,

Cudownie ciepła, cudownie ludzka, cudownie mądra. Uwielbiam Krystynę Jandę, a ta niepozorna książeczka, licząca niecałe dwieście stron, bardzo pięknie niesie ją w sobie. Chcę o niej opowiedzieć, ponieważ "Moja droga B," nieustannie mnie porusza. Prostotą, szczerością, sympatią do świata. I choć od dawna już nie stoi na półce wśród lśniących nowości, jest czymś, do czego warto wracać.

"Moja droga B." to zbiór felietonów zapisanych w formie listów, poprzez które poznajemy Jandę nie jako aktorkę i artystkę, ale właśnie jako matkę, żonę – jedną z nas. Już na pierwszej stronie otwiera się przed nami obraz ciepłej wrażliwej osoby z dystansem do siebie, obraz kobiety z własnymi bolączkami, własnymi zachwytami i potknięciami. Krystyna Janda w uroczy i dowcipny sposób odkrywa przed czytelnikami swoje życie, bogate w sukcesy, ale też w niedoskonałości i błędy. Relacjonuje zdarzenia, ubierając je we własne myśli – niekiedy zaskakująco szlachetne, najczęściej jednak zwyczajne, niemal przejmująco nudne.

Jest artystką. Tego nie da się jej odmówić. O wielu rzeczach potrafi mówić pięknie, nieważne czy chodzi o przypadkowo napotkanego pijanego rowerzystę, małżeństwo z sąsiedniego balkonu w Toskanii czy o wspomnienia, których tu tak wiele. Jest wnikliwą obserwatorką i estetką (także językową). Nie lubi zapożyczeń i "krwistych" steków; „legginsy" tłumaczy jako "rajstopy”, a steki woli określać stopniem wysmażenia, nie zawartością płynów. Lubi spacery. I siebie.

Walczy ze swoimi słabościami jak każdy, ale nie każdy ma odwagę, by o tym mówić czy nawet przyznawać się przed samym sobą. Krystyna Janda pisze o nich otwarcie. Jej wrażliwość nie pozwala pozostać obojętną na trudny los zwierząt, a jednocześnie przyznaje się do zachwytu nad dywanikiem (jak się okazuje ze spaniela) czy szczerą sympatią do potraw mięsnych. Jest w tym samym miejscu, w którym znajduje się wielu ludzi, którzy jednocześnie chcieliby zjeść kurczaka i nakarmić kurczaka.

"Moja droga B," pełna jest podobnych dylematów i rozterek, a zakres tematyczny zdaje się nie mieć końca. To strumień niekończących się myśli. Ta książka była moją pierwszą zwartą pozycją, na którą trafiłam w  okresie swojej fascynacji osobą pani Jandy. I to był dobry wybór. Mogłam ją sobie dawkować tygodniami i nigdy nie mieć dość. Myślę, że to pozycja odpowiednia nie tylko dla fanów aktorki – wręcz przeciwnie. Warto do niej zajrzeć, tym bardziej, im bardziej ukształtowaną opinię na jej temat się już posiada. Warto burzyć własne wyobrażenia.

Joanna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz